Święta, święta, wszyscy już powoli myślimy o pierwszej gwiazdce, a tu na linii Barcelona - Madryt iskrzy, i to mocno.
Tu zaznaczę, że ruch niepodległościowy rośnie w Katalonii w oczach. Kiedy przyjechaliśmy do Barcelony na początku 2011 roku, haseł niepodległościowych nie traktowaliśmy poważnie. Ale w następnych miesiącach las żółto - czerwonych flag wyrastał w oczach, a wszyscy już na poważnie zaczęli mówić o chęci oderwania się od Hiszpanii.
W czwartek przywódcy czterech partii opowiadających się za niepodległością Katalonii potajemnie spotkali się w celu ustalenia dalszego planu działań. A dokładniej ustalili datę referendum, w którym Katalończycy mieliby się wypowiedzieć na temat dalszych losów swojego regionu. Otóż mieszkańcy Katalonii przy urnach mieliby się zjawić 9 listopada 2014 roku i odpowiedzieć na pytanie:
¿Vol que Catalunya esdevingui un Estat? En cas afirmatiu, ¿vol que sigui un Estat independent?"
czyli:
Czy chcesz, aby Katalonia była Państwem? W przypadku odpowiedzi twierdzącej: czy chcesz, aby była Państwem niepodległym?
I zawrzało. Katalońskie władze regionalne oświadczyły, że przystępują do przygotowań logistycznych: spis osób uprawnionych do głosowania, urny, lokale wyborcze... Premier Rajoy powiedział natomiast głośno i dobitnie: NIE dla referendum (co bardzo nie dziwi). Stwierdził, że takie głosowanie nie byłoby legalne, gdyż narusza ono Konstytucję, która gwarantuje "nierozerwalną jedność narodu hiszpańskiego".
Komentatorzy twierdzą, że Rajoy faktycznie prawnie zablokuje referendum, ale całe to zamieszanie jeszcze bardziej podsyca antagonizmy Katalonia - reszta Hiszpanii. Twierdzą też, że kluczowe dopiero będą następne wybory lokalne i ich wynik.
Nasi znajomi Hiszpanie (z innych regionów niż Katalonia) opowiadali, że jeszcze kilka lat temu nie czuli się komfortowo jedynie w Kraju Basków. Teraz natomiast, po rozejmie z ETA sytuacja ta się zmieniła na lepszą, natomiast bardzo często wyczuwają dużą wrogość w Katalonii i nie czują się tu dobrze.
Z kolei Katalończycy ciągle podkreślają, że Kraj Basków zbrojnie wywalczył sobie niezależność fiskalną, oni natomiast, Katalończycy, zawsze walczyli pokojowymi metodami, a przecież im też się należy taka niezależność. I opowiadają, jak to utrzymują resztę Hiszpanii... I tak coraz bardziej narasta wzajemna niechęć Barcelona - Madryt...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz