Jest takie miejsce w Barcelonie, które mnie szczególnie zauroczyło... Dzielnicę la Ribera odwiedziliśmy stosunkowo późno. Niby jest położona w centrum, ale jakoś tak nigdy nie było po drodze. Kiedyś w końcu znaleźliśmy się w okolicach katedry Santa Maria del Mar, popatrzyłam na nią z zewnątrz, gdyż tego dnia była zamknięta, pomyślałam, że kiedyś trzeba będzie ją zwiedzić i tyle.
Któregoś dnia znalazłam się z Maluszką w tej okolicy o poranku. Coś musiałam tam załatwić, ale było jeszcze zamknięte, trzeba poczekać... Myślałam, żeby wstąpić do jakiejś kawiarni na śniadanie, ale Maluszka marudziła w wózku. Zauważyłam, że katedra jest otwarta i w bocznych drzwiach jest nawet podjazd dla wózków, więc weszłyśmy do środka...
I to miejsce mnie zachwyciło... Surowe, wysokie, gotyckie mury, światło sączyło się przez witraże, cisza i delikatne oświetlenie. I tylko kilka osób w środku. Poczułam się, jakbym nagle przeniosła się do średniowiecza. Przy ołtarzu z głośników słychać było śpiew chóru... Miejsce magiczne. Nawet Maluszka się uspokoiła, od czasu do czasu coś mówiła po swojemu i słuchała jak odpowiada jej echo.
Do katedry zajrzeliśmy jeszcze kilka razy, ale z nastrojem o poranku nic nie może się równać. Dlatego polecam taką wizytę.
Któregoś dnia poszliśmy też na mszę o 12:00. Odprawiana była w czterech językach (kataloński, hiszpański, angielski, francuski), ale z małymi dziećmi nie polecam, trwa bardzo długo.
View Larger Map
Post opublikowany na stronie http://barcelonazdzieckiem.blox.pl 16 listopada 2012 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz