Urlop, urlop i po urlopie... Choć muszę przyznać, że widmo kończącego się urlopu nie jest takie straszne, jeśli w perspektywie jest powrót do Barcelony. Ostatnie dwa tygodnie były dość owocne - przeczytałam Grę o tron, a w chwilach, kiedy odrywałam się od książki, udało nam się zobaczyć spory kawał Katalonii.
Dzisiaj parę słów o nadmorskiej części podróży. Narzekałam już kilkakrotnie, że niby wokół nas plaży dostatek, to jednak trudno o coś idealnego dla dzieci. W samej Barcelonie i na północ morze głębokie, małych dzieci samych nie można więc wpuścić samych do wody. Na południu natomiast tłumy, tłumy plażowiczów, ciężko więc o pełen relaks.
Zaprzyjaźniona Katalonka poradziła nam okolice Delty Ebru, około 180 km na południowy zachód od Barcelony. I miejscowość Sant Carles de la Ràpita była prawdziwym odkryciem. Położona jest w dużej zatoce od pełnego morza ograniczonej półwyspem Barra del Trabucador. I cóż tu wiele mówić czy pisać: ładne piaszczyste plaże, morze płytkie, spokojne i ciepłe.
Sant Carles to była kiedyś wioska rybacka, która w czasie boomu budowlanego rozrosła się do nieco większych rozmiarów, ale na szczęście nowe budynki to głównie domy letnie, trochę niewielkich bloków i kilka małych hotelików. Na szczęście Sant Carles uniknęło koszmaru, jaki dotknął Castellón i wybrzeże dalej na południowy zachód. Niedawno przemierzaliśmy to wybrzeże samochodem i od Castellón, poprzez okolice Walencji i dalej na południe zastanawialiśmy się co ci Hiszpanie zrobili ze swoim wybrzeżem. Kulminacyjnym momentem był Benidorm:
- Co to !@#$%^& jest!!!!
Te słowa same cisną się na usta. Cały las, a raczej busz czy dzika dżungla koszmarnych betonowych drapaczy chmur.
Ale wracając do Sant Carles, spokojne, ładne plaże, a atrakcji wokół też nie brakuje. Można eksplorować Deltę, najlepiej na rowerze oglądać kanały i pola ryżowe. Plaże w Delcie bezpośrednio położone nad morzem, a nie w zatoce są prwdziwie dziewicze, tyle, że morze jest głębokie.
Można też popłynąć statkiem na rejs po zatoce i obejrzeć hodowle małży oraz solniska. Odwiedzić też można restaurację, do której dostać się można tylko statkiem czy łódką. Położona jest na palach, tuż przy brzegu Barra del Trabucador i serwuje wyśmienie małże. Szczegóły tutaj.
Jeśli chodzi o hotele, to polecam Juanito Platja, bliżej morza być nie można, a do tego wyśmienita restauracja specjalizująca się, rzecz jasna, w rybach i owocach morza.
A to już rejs statkiem:
Hodowle małży:
I wizyta w restauracji, do której dotrzeć można tylko statkiem:
Widok na restaurację:
W oddali solniska:
View Larger Map
Post opublikowany na stronie http://barcelonazdzieckiem.blox.pl 23 lipca 2013 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz