…czyli podróż w czasie.
Tarragona
Tarragona to katalońskie miasto, piękne, słoneczne, z niezapomnianymi widokami na Morze Śródziemne. A jakiś czas temu było dużo ważniejszym ośrodkiem miejskim niż dzisiejsza Barcelona. Jakiś czas temu, czyli… w czasach rzymskich. Ówczesna Tarragona nosiła nazwę Tarraco i była stolicą prowincji Hispania Tarraconensis, mieszkało w niej do 250 tysięcy ludzi i była podobno jednym z „najelegantszych rzymskich miast”. Taką informację znalazłam w Wikipedii i jestem w stanie w to uwierzyć, gdyż do dziś widać niezwykły urok rzymskiej osady.
Rzymska Tarragona
O Tarragonie już kiedyś wspominałam przy okazji wpisu o akwedukcie Pont del Diable. Z czasów imperium rzymskiego zachowało się bardzo wiele budowli tyle, że są one w dużej części ukryte pod współczesnym miastem. Aby je obejrzeć, trzeba usunąć nowszą zabudowę. W niektórych miejscach tak właśnie się stało, znajoma Katalonka opowiadała mi, że w dzieciństwie chodziła do kina, które było wzniesione na fragmentach murów starożytnego cyrku. Miasto wróciło jednak do swoich korzeni, filmów obejrzeć już w tym miejscu nie można, budynek kina zniknął, ale za to można usiąść na trybunach cyrku. Natomiast w miejscu, gdzie dziś wznosi się przepiękna katedra, kiedyś stała świątynia rzymska, dostęp więc do pozostałości starożytnej zabudowy jest więc nieco bardziej utrudniony, katedra raczej (i w tym przypadku na szczęście) nie podzieli losu owego kina. Do innych budynków łatwiej było dotrzeć, amfiteatr stoi w całej swej okazałości na nadmorskim zboczu.
Tarraco Viva w Tarragonie
Nie tylko same budowle można jednak oglądać. Aby nieco bardziej poczuć atmosferę starożytnej metropolii, od kilku lat organizowany jest na wiosnę festiwal Tarraco Viva. W tym roku od 13 do 27 maja można było uczestniczyć w warsztatach, wykładach, przedstawieniach, a nawet spróbować rzymskich potraw w niektórych restauracjach. Były też większe i mniejsze inscenizacje, m.in. nocny spacer po ulicach starożytnego Rzymu, tyle, że z uwagi na obecność starożytnych złodziei, rzezimieszków i kobiet wykonujących jakże stary, a nawet najstarszy zawód na świecie, wstęp był tylko dla widzów pełnoletnich. Ale dla nieco młodszych fanów starożytności atrakcji też nie brakowało. Dla naszych dzieci gwoździem programu było przedstawienie „Gladiatorzy”. Co tam się działo! Publiczność zasiadła w rozgrzanym amfiteatrze, w tle pobłyskiwało w słońcu Morze Śródziemne, a na scenie rozpoczęła się żywa lekcja historii. Gladiatorzy walczyli, a publiczność współdecydowała (z ogromnym zaangażowaniem) o wyniku walki i o życiu lub śmierci (na szczęście scenicznej) pokonanego.
Jeśli planujecie zawitać do Katalonii w przyszłym roku, polecam festiwal Tarraco Viva. Bliższe informacje znajdziecie na stronie Tarraco Viva. Ale do miasta warto zajrzeć o każdej porze roku! Do Tarragony bardzo łatwo dojechać pociągiem z Barcelony, kursują co najmniej raz na godzinę (uwaga, szybkie pociągi AVE zatrzymują się na stacji Camp Tarragona, która jest spory kawałek od centrum miasta, lepiej więc pojechać innym pociągiem do stacji Tarragona).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz